Pogodny poranek stwarzał same możliwości. Nie ociągając się postanowiliśmy wykorzystać go na kolejny trening. Wybór padł na lotnisko w Wojcieszynie. Prognoza głosiła, że do południa będzie względnie słabo wiało. Szybka decyzja i już po 9h00 byliśmy z MK na miejscu z zamiarem wyrobienia się, acz bez pośpiechu, przed wzrostem porywów wiatru. Po ostatnich wizytach wzrosła nam pewność sterowania w warunkach wzmożonych podmuchów (a jeśli nie pewność, to chociaż odwagi przybyło, choć może ze stratą dla rozwagi).
Byliśmy pierwsi na lotnisku. To trochę nas rozczarowało, że tak sami znowu - bez bacznego i z pomocną krytyką spojrzenia bardziej doświadczonych kolegów. Ale nic to - pewnie za wcześnie. Odpaliłem T-Rexa - pierwszy akumulator zacnie się rozładował bez specjalnych rewelacji. Wydłużyłem lot z 6 do 8 minut po obniżeniu za radą MK krzywej kąta natarcia łopat. Zgodnie z prawami Murphiego, a niezgodnie z prognozą, jak tylko zaczęliśmy latać, zaczęło wiać. I wiało już do końca tej opowieści. Także ostatecznie lot był raczej walką o utrzymanie się w powietrzu, niż kolejnym ćwiczeniem doskonalącym podstawowe manewry.
Kolej na MK. Wzniósł się bez problemu, przełączył na Idle-1 (zgodny z instrukcją Aligna i nazwany tam trybem "Sport" - pomiędzy trybem normalnym a 3D). Niby podobnie - tarmosiło nim nieźle. Próbował jednak nieco potrenować przemieszczanie poza zawisami. Szło gładko i dynamicznie - wszak to już Idle-1. Nawet bardzo dynamicznie, bo przygolił w bocznym przechyle nieduży krzaczek. Uratował się w myśl naszej zasady - dopóki możesz, dodaj gazu, żeby się utrzymać w powietrzu i ustabilizować sytuację.
Mnie rozleniwiła sielanka, zatem opuściłem swoją kolej. MK wystartował ponownie. Całość bez większych atrakcji z wyjątkiem końcówki. Helikopter kilkukrotnie wpadł w krótkotrwałe drgawki. Przypominało to jakby delikatnie niewyważone łopaty lub zapachowo krzywy wał. Drgania jednak ustawały po około sekundzie, samoistnie - tak, jak się pojawiały. Akumulator się kończył, więc MK posadził maszynę. Obejrzeliśmy głowicę, pociągnęliśmy za serwa, różne ruchome części, ale nic nie przykuło naszej uwagi. Popatrzyliśmy po sobie, wzruszyliśmy ramionami i jak Sąsiedzi z czechosłowackiej dobranocki przeszliśmy do dalszej części programu.
Moja kolej. Drobna modyfikacja ustawienia. Korzystając z naszej tylko obecności startowaliśmy na lewo od helipadów, by słońce nie świeciło w oczy. Po około 5 minutach tyrpanego wiatrem zawisu helikopter wykonał szybki opad o około 30 cm. Zareagowałem dodaniem gazu i "pitchu". W wyniku interakcji z kilkoma kolejnymi podmuchami odpuściłem ponownie gaz, bo T-Rex zaczął się wznosić. Opadnięcie powtórzyło się. Krzyknąłem do MK "To nie ja!" żeby zaznaczyć, że objaw był niezamierzony, po czym zdecydowałem o natychmiastowym lądowaniu. Obniżyłem lewy drążek i nagle helikopter dynamicznie obniżył się aż do brutalnego przyziemienia. Przemknęło mi przez myśl, że być może odłączyła się wtyczka zasilająca odbiornik (osobne poza BECem połączenie bezpośrednio z akumulatorem). Jednak leżąc już na ziemi helik kręcił wirnikiem przez chwilę, po czym silnik zaczął wyć. Drążek gazu był w minimum. Włączyłem Holda i wszystko się uspokoiło.
Przyszło do oględzin - smutny widok. Łopaty roztrzaskane, wał krzywy, większa zębatka wirnika głównego wyszczerbiona, zębatki przekazania napędu na ogon też, flybar skrzywiony, zębatka silnika (skośna) zsunęła się głębiej na wał.
Oczy przecieram ze zdziwienia, MK stoi też w osłupieniu. Po chwili dopiero stwierdziłem, że przełącznik na aparaturze od trybów lotu jest w pozycji Idle-1. Stało się jasne - przełączyłem tryb lotu bez świadomości - niechcący zawadziłem palcem i nie poczułem tego. Nie włączałem go celowo na pewno, gdyż nie odważyłem się jeszcze ćwiczyć lotów w tym trybie - ustawiony był trochę na wyrost. Nawet MK po chwili przyznał, że właśnie się dziwił, że tak głośno jakoś silnik pracuje, ale przecież ja nie latam jeszcze w Idle'u.
Ot, głupia przyczyna. Może nawet lepiej, że byliśmy sami. Jest mi trochę wstyd, że dopuściłem do niekontrolowanego przełączenia trybu. Wniosków jest kilka. Po pierwsze - nie trzymać palca w okolicy przełącznika trybów lotu. Ustawiłem go sobie dla prawej ręki, obok włącznika Hold, na którym w czasie lotu niby w pogotowiu trzymam palec. Najwyraźniej przy modyfikacji ułożenia dłoni podczas sterowania zahaczyłem o drugi przełącznik. Po drugie - rozsunąć, najlepiej w zasięg osobnych dłoni, przełączniki trybów lotu i włącznika Hold. Ostatecznie preferuję Hold po lewej stronie, a tryby lotów po prawej, żeby nie angażować ręki sterującej gazem do przełączania między Normalem i Idlem, co można robić wielokrotnie, podczas gdy włączenie Holda jest zazwyczaj działaniem ostatnim i nie ma potem potrzeby precyzyjnego sterowania gazem (pomijam na razie autorotację jako odległy dla mnie manewr). Po trzecie - bezpieczniej nie ustawiać Idle w pozostałych poza Normalem położeniach przełącznika. W celu ćwiczenia operowania tym przełącznikiem w locie dobrze jest ustawić też Normal, żeby oswoić się z ruchem dłoni utrzymując pewne sterowanie gazem. Przy okazji stwierdziłem mały wybór przełączników trójpozycyjnych w Aurorze 9 - zaledwie 2, po jednym na lewą i prawą stronę - takie tylko są przydatne dla 3 trybów: Normal, Idle-1 i Idle-2.
Napawając się kolejnym "sukcesem" (4 pakiety łącznie wylataliśmy) postanowiliśmy przenieść działalność na pole badań laboratoryjnych. Wróciliśmy do domu i oddaliśmy się pomiarom związanym z włączeniem opcji "Expo" w ustawieniach tarczy nadajnika DX8. Szczegóły zostaną omówione osobno, dość, że wyniki przyniosły nam tylko niezrozumienie i więcej pytań...
Przy okazji badań natomiast odkryliśmy powód wcześniejszych drgań T-Rexa podczas lotów MK. Otóż okazało się, że jedno z serw na tarczy dało ciała, a zjawisko jest znane powszechniej dla tego modelu (DS-410M) i opisane dokładnie tutaj. Tym bardziej wkurzający fakt, że nowy model przelatał dokładnie 100 pakietów w ciągu 3 miesięcy, także nie jakoś zawrotnie dużo i jeszcze na poprzedniej sesji treningowej nikt nie zauważył podobnego objawu.
Wspaniały dzień.
15 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz